Jakieś pół wieczności temu, zakładając tę namiastkę bloga ostrzegałem, że może mi się przydarzyć wylać tu w sposób elektroniczny parę kropel osobistej żółci. Czas ten właśnie nadszedł.
Co to ma być - jest koniec marca, tuż przed Wielkanocą, a ja dalej nie zmieniłem kurtki z zimowej na lżejszą, koła samochodu, którym się poruszam dalej pokryte są ogumieniem zimowym, słupki rtęci nie wychylają się powyżej zera, a na myśl o dłuższym spacerze człowiek wolałby zakryć się wszystkimi możliwymi kocami i z drobnej szczeliny pozostawionej do oddychania krzyknąć stanowcze: "NIE!". Nie jestem osobiście jakimś strasznym ciepłolubem, ale to, co się na zewnątrz wyprawia jest po prostu niedorzeczne, a ja się na to zwyczajnie nie zgadzam.