poniedziałek, 2 grudnia 2013

50/50

Dawno, oj dawno nic się tu nie działo. Znaczy się - dawno jak na realia internetowe, gdzie już jeden dzień jest niczym przepaść dzieląca dwie pozornie niczym nieprzypominające siebie skały. Bo w rzeczywistym świecie przez taki czas człowiek nawet nie jest w stanie nauczyć się siadać. Ale ja nie o tym.

Dużo tego czasu czy mało (zresztą, "how big is big?"), parę rzeczy zdążyło się zmienić. W momencie, gdy to piszę, siedzę w Poznaniu już trzeci miesiąc i dopiero teraz zdołałem się zebrać i zrobić parę fotek kilku niewiastom zamieszkałym w tym mieście. W zasadzie to sam się nie zebrałem, wszystko stało się wynikiem wizyty dwójki osobników w wyżej wspomnianej miejscowości. Ale ja nie o tym.

Dariusz wrzucił ogłoszenia na różnorakie portale, że będzie robił zdjęcia, a modelki się do niego pozgłaszały, to wziąłem i poszedłem tak nieco na doczepkę. Wstaliśmy więc o nieludzkiej godzinie i pojechaliśmy w miasto, zastanawiając się, ile dziewczyn pokaże się na sesji. Ja jako człek, który chyba mało jeszcze ucierpiał od życia, byłem co do tej liczby umiarkowanie optymistyczny. No i co tu dużo pisać...



Przyszła połowa. A oznaczało to, że staliśmy lekko licząc ponad dwie godziny, próbując nie wystraszyć lokalnej ludności szczękającymi zębami i siarczystymi określeniami rzucanymi pod same niebiosa. Staliśmy, bo betonowe ławeczki rozmieszczone dookoła rynku nadają się do siedzenia w taką pogodę jak kałuża na chodniku. Toteż odpuściliśmy.

Jedynymi towarzyszami naszej niedoli były gołębie (które zrezygnowały z naszego towarzystwa gdy zorientowały się, że nawet gdybyśmy mieli jedzenie, to byśmy się nim nie podzielili), pan udający kostuchę (nieco biedną, bo bez kosy, ale za to w adidaskach) oraz dająca się coraz mocniej we znaki głupawka. 


Pierwsze objawy głupawki uwiecznione na nośniku cyfrowym.
Gdy już w końcu pierwsza dziewczyna się pojawiła pomimo wielu trudności (pozdrowienia, Helena ;) ), zaczęło lecieć już z górki.

Sesję zaczęliśmy z Heleną:




Potem doszła Jola:




A skończyliśmy na Aleksandrze:





Miało być sześć sesji, odbyły się trzy. 50% to nie jest wynik, którym ktokolwiek by się chwalił, ja jednak pocieszam się, że zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej tyłek mi nie odmarzł.

1 komentarz:

  1. Powinniście się cieszyć, że AŻ połowa modelek dotarła. Bo na pewno to była ta lepsza połowa ;)

    OdpowiedzUsuń