Dawno, oj dawno nic się tu nie działo. Znaczy się - dawno jak na realia internetowe, gdzie już jeden dzień jest niczym przepaść dzieląca dwie pozornie niczym nieprzypominające siebie skały. Bo w rzeczywistym świecie przez taki czas człowiek nawet nie jest w stanie nauczyć się siadać. Ale ja nie o tym.
Dużo tego czasu czy mało (zresztą, "how big is big?"), parę rzeczy zdążyło się zmienić. W momencie, gdy to piszę, siedzę w Poznaniu już trzeci miesiąc i dopiero teraz zdołałem się zebrać i zrobić parę fotek kilku niewiastom zamieszkałym w tym mieście. W zasadzie to sam się nie zebrałem, wszystko stało się wynikiem wizyty dwójki osobników w wyżej wspomnianej miejscowości. Ale ja nie o tym.
Dariusz wrzucił ogłoszenia na różnorakie portale, że będzie robił zdjęcia, a modelki się do niego pozgłaszały, to wziąłem i poszedłem tak nieco na doczepkę. Wstaliśmy więc o nieludzkiej godzinie i pojechaliśmy w miasto, zastanawiając się, ile dziewczyn pokaże się na sesji. Ja jako człek, który chyba mało jeszcze ucierpiał od życia, byłem co do tej liczby umiarkowanie optymistyczny. No i co tu dużo pisać...
Przyszła połowa. A oznaczało to, że staliśmy lekko licząc ponad dwie godziny, próbując nie wystraszyć lokalnej ludności szczękającymi zębami i siarczystymi określeniami rzucanymi pod same niebiosa. Staliśmy, bo betonowe ławeczki rozmieszczone dookoła rynku nadają się do siedzenia w taką pogodę jak kałuża na chodniku. Toteż odpuściliśmy.
Jedynymi towarzyszami naszej niedoli były gołębie (które zrezygnowały z naszego towarzystwa gdy zorientowały się, że nawet gdybyśmy mieli jedzenie, to byśmy się nim nie podzielili), pan udający kostuchę (nieco biedną, bo bez kosy, ale za to w adidaskach) oraz dająca się coraz mocniej we znaki głupawka.
![]() |
| Pierwsze objawy głupawki uwiecznione na nośniku cyfrowym. |
Gdy już w końcu pierwsza dziewczyna się pojawiła pomimo wielu trudności (pozdrowienia, Helena ;) ), zaczęło lecieć już z górki.
Sesję zaczęliśmy z Heleną:
Potem doszła Jola:
A skończyliśmy na Aleksandrze:
Miało być sześć sesji, odbyły się trzy. 50% to nie jest wynik, którym ktokolwiek by się chwalił, ja jednak pocieszam się, że zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej tyłek mi nie odmarzł.












Powinniście się cieszyć, że AŻ połowa modelek dotarła. Bo na pewno to była ta lepsza połowa ;)
OdpowiedzUsuń